+ 20°C
logo CIECHOCINEK

Wywiad: Z igłą w dłoni, z Kujawami w sercu

16 Juli 2025 128

Pasja do wiedzy, sztuki i tradycji regionalnej – to trzy filary, na których Grażyna Komosińska-Maksymowicz zbudowała swoje życie. Od dzieciństwa chłonęła świat z niespotykaną ciekawością i zapałem, a z czasem przekształciła swoje zainteresowania w pracę na rzecz lokalnej społeczności i kultury. Dziś – z ogromnym doświadczeniem, ale i niesłabnącym entuzjazmem – opowiada o tym, jak wyglądała jej droga do haftu kujawskiego, dlaczego warto dbać o lokalną tożsamość i co można zrobić, by folklor nie zniknął z codziennego życia. 

Kiedy po raz pierwszy zauważyła Pani u siebie pasję do nauki i zdobywania wiedzy?
Gdy miałam pięć lat, a mieszkałam wtedy w Słupsku, przeczytałam wszystkie dostępne książeczki z cyklu Poczytaj mi mamo i umiałam liczyć. Wszystko dzięki temu, że podglądałam starszą o trzy lata siostrę, która była wtedy w pierwszej klasie. Uczyłam się równolegle z nią,
w czym nawet mama się nie zorientowała.

Jak radziła sobie Pani w szkole jako tak zaawansowana uczennica?
W pierwszej klasie podstawówki byłam z nauką o trzy lata do przodu. W bibliotece publicznej panie na mój widok załamywały ręce, mówiąc: „Co my ci dziecko mamy wyszukać?! Wiesz, wejdź tam za regał, właśnie przyszły nowe książki, może coś sobie wybierzesz z kosza.”

Czy od najmłodszych lat musiała Pani być aktywna, coś tworzyć?
Przez cały czas byłam czymś zajęta. Lata 50-te to były ciężkie czasy. Trzeba było zdobyć materiał, żeby coś sobie uszyć. A najlepiej – zrobić na drutach, bo można było ciągle pruć i robić nowe rzeczy. Mając 10 lat, robiłam sweterki na drutach dla swojej lalki. Potrafiłam zaciągać oczka we własnych rajstopach.

Kiedy zaczęła się Pani przygoda z haftem?
Miałam skończone 12 lat, gdy zaczęłam przygodę z igłą i nitką. Mieszkałam już w Ciechocinku. Uprosiłam mamę, żeby z rynku przynosiła mi wzory serwetek. Sprzedawano wtedy proste wzory na białym płótnie pościelowym. Ścieg za igłą, sznureczek i haft krzyżykowy – to były moje pierwsze wypociny.

A później? Czy ta pasja rozwijała się dalej?
Potem przez lata robiłam wyłącznie robótki z wełny: na drutach lub szydełkiem. Swetry, kamizelki, spódnice. Czapki i szaliki to już była normalność. Później pledy i patchworki.

Jak zaczęła się Pani droga zawodowa i jak łączyła Pani pasję z pracą?
W pierwszej mojej pracy, w Spółdzielni Mieszkaniowej w Ciechocinku powierzono mi sferę działalności kulturalno-rozrywkowej. Został założony klub osiedlowy. Byłam zupełnie zielona, ale korzystając ze szkoleń, posuwaliśmy się z działalnością do przodu. Dla dzieci – gry i zabawy, dla starszych – dyskoteki i wędrówki turystyczne. A dla seniorów – Klub Seniora oraz punkt biblioteczny. Równolegle uczęszczałam do Studium Kulturalno-Oświatowego w Bydgoszczy, gdzie wszyscy byli bardzo zainteresowani naszym klubem seniora – jednym z pierwszych w województwie. Wykładowcy namówili mnie również, żebym właśnie o naszym klubie napisała pracę dyplomową, co też się stało.

Kiedy haft kujawski zagościł na dobre w Pani życiu?
W 1974 roku zorganizowaliśmy, nie tylko dla seniorów, ale dla wszystkich zainteresowanych kurs haftu kujawskiego. I tak wpadłam po uszy…

Jak wyglądał taki kurs?
Kurs trwał 4 miesiące, 90 godzin zajęć teoretycznych i praktycznych. Uczestniczyli w nim młodzi i starsi, a nawet jeden mężczyzna. Instruktorką była hafciarka, dojeżdżająca do Ciechocinka gdzieś z głębi Kujaw. Niestety, nie pamiętam jej nazwiska. Nauczyła nas wielu sposobów haftowania w oparciu o najstarsze zachowane wzory haftu kujawskiego. Od przepięknych haftów na kopkach (czepcach), na kryzach i kołnierzach, po te najpopularniejsze i najbardziej widoczne – na fartuchach. To haft jedyny taki, zawsze biały, na kolorowych lnianych płótnach. A na haftach cały świat: liście dębu, kwiaty polne, chabry, pąki, zboża, róże i gałązki. Ściegi: kładziony, sznureczek, podścielany, wałeczek, aplikacja tiulowa, drabinka, Janina…

Czy ten zachwyt haftem kujawskim trwa do dziś?
Z uwielbieniem oglądam stroje kujawskie na Festiwalu Folkloru Kujaw, na których można zobaczyć prawdziwy haft. Bywa również wykonany tak trochę na obraz i podobieństwo kujawskiego, ale trzeba się na tym znać. Na Festiwalu zawsze dotychczas była włocławianka, która haftowała serwetki. Tłoku przy niej nie było. Więcej stoisk było z haftem frywolitkowym, łowickim, czy z Burdy. Również ładne, ale gdzie są nasze Kujawy?!

Czy uważa Pani, że lokalna tożsamość ginie?
Rozmawiam z mieszkańcami Ciechocinka, tymi z dziada pradziada – często nie wiedzą, jak wygląda haft kujawski. Nie dziwię się przyjezdnym, ale naszym…?

Jak można byłoby promować naszą regionalną kulturę na co dzień?
Ciechocinek to oczywiście tężnie i Grzybek. Kuracjusze i turyści. Pokażmy również nasz folklor na co dzień. Nie tylko raz w roku. Może w przestrzeni miejskiej mógłby się pojawić mural z motywem haftu kujawskiego? Chciałabym też kupić parasolkę z motywem haftu kujawskiego – drobny haft na rancie, a może tylko jeden klin? Kawa bardziej smakowałaby mi w kubeczku z kwiatkami, a list chętnie napisałabym w notesie z okładką prezentującą haft kujawski. Aha, napisałabym go długopisem z motywem kujawskiego wzoru. A klucze do samochodu? Oczywiście na smyczy z wzorem kujawskim. Piękna byłaby także torba na zakupy… A może oryginalna, haftowana serwetka handmade? Służę wzorami. 

Czy na emeryturze nadal rozwija Pani swoją pasję?
Wiedziałam, że na emeryturze będę miała więcej czasu na moje hobby. Przygotowywałam się. Zbierałam wzory. Szukałam prawdziwego lnu, bez domieszek, różnego koloru. Nie przewidziałam tylko jednego. Z wiekiem pogarsza się wzrok. Ale i tak haftuję.

Co chciałaby Pani przekazać kolejnym pokoleniom?
Chciałabym, aby to co nam najbliższe, tutejsze – przetrwało. Żeby nie zatarła się nasza tożsamość, różnorodność. Żeby kolejne pokolenia odróżniały breloczek z Kujawianką od Pyzy łowickiej na polskich dróżkach. Żeby wiedziały, że żurek kujawski to nie to samo, co barszcz biały, a młode ziemniaczki z kotletem i marchwią krychaną są tylko na Kujawach najsmaczniejsze. A ciasteczka? Amoniaczki, nasze kujawskie. A zalewajka, polewka, brukowiec? Pamiętacie?

Skąd w Pani taka silna więź z Kujawami?
Dlaczego o tym mówię? Bo mój tata jest z Ciechocinka, a mama z Brzeźna niedaleko Ciechocinka, więc jestem rodowitą Kujawianką, choć urodzoną w Słupsku. Ale genów nie oszukasz.

Dziękuję za rozmowę. 

Rozmawiała Justyna Małecka

Wywiad z “Zdroju Ciechocińskiego” – czerwiec 2025 

 

……………………………………………………………………………………..

 

Haft kujawski – tradycja zaklęta w bieli

Haft kujawski to jedna z charakterystycznych form ludowego zdobnictwa tekstylnego wywodząca się z regionu Kujaw. Wyróżnia się jednobarwnością – tradycyjnie wykonywany jest białą nicią na kolorowym (najczęściej granatowym, bordowym lub zielonym) płótnie lnianym. Typowe motywy to stylizowane kwiaty polne, liście dębów, zboża, róże i gałązki – tworzące bogate, lecz harmonijne kompozycje. Stosowane techniki obejmują m.in. ścieg kładziony, sznureczek, wałeczek, drabinkę czy haft podścielany. Haft kujawski, obecny niegdyś na fartuchach, czepcach i kryzach, stanowi ważny element dziedzictwa kulturowego regionu – symbol lokalnej tożsamości i rękodzielniczego kunsztu.

 

Grażyna Komosińska – Maksymowicz

Mieszkanka Ciechocinka od 1962 roku, z sercem oddana miastu i jego historii. Przez wiele lat pełniła rolę przewodnika terenowego, z pasją oprowadzając kuracjuszy i turystów po zakątkach uzdrowiska. Aktywny członek Towarzystwa Przyjaciół Ciechocinka. Obecnie na emeryturze, nadal zaangażowana w życie kulturalne i promowanie lokalnego dziedzictwa.

Zwiększ czcionkę
Wersja kontrastowa